O rok dłużej niż zwykle czekaliśmy na czas Igrzysk Olimpijskich. Mimo że pandemia odcisnęła piętno na imprezie, nie zabrakło jednak tego co w sporcie najważniejsze – emocji. W przeżywaniu sportowych zmagań towarzyszyła nam Enea, która prowadziła kampanię #RazemPoEmocje.
Kampania była odpowiedzią na aktualną sytuację pandemiczną na świecie. Igrzyska odbyły się bez udziału kibiców, co odczuli także zawodnicy. Akcja #RazemPoEmocje połączyła kibiców ze sportowcami i uczyniła z nas jedną biało-czerwoną drużynę.
„W naszej kampanii skoncentrowaliśmy się na wartościach niezależnych od wyników i medali: potrzebie przynależności, radości z bycia razem, wspólnocie. Jednoczymy się, by okazać wsparcie biało-czerwonym, gdy nie wybrzmi ono bezpośrednio z trybun” – powiedziała przed igrzyskami Anna Lutek, dyrektor Departamentu PR i Komunikacji w Enei.
Na kilkanaście dni cały świat ogarnęła Tokiomania. Głód wielkiego sportu był tym większy, że na te Igrzyska przyszło nam wszystkim czekać o rok dłużej. Mimo że organizacja imprezy do samego końca stała pod znakiem zapytania, ostatecznie 23 lipca rozpoczęło się sportowe święto i ruszyła rywalizacja w 339 konkurencjach w 33 dyscyplinach. Polacy na początku musieli uznawać wyższość rywali. Z pierwszych dni zapamiętamy łzy naszej wspaniałej tenisistki Igi Świątek i przerażającego pecha polskich koszykarzy 3 na 3. W momencie, gdy zaczęło przychodzić powątpiewanie, zjawiły się one…
Przełamanie wioślarek
Te nazwiska od piątego dnia Igrzysk wypowiadała jednym tchem cała Polska. Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann zdobyły pierwszy medal w Tokio dla Polski w wioślarskiej czwórce podwójnej. W finałowym biegu pewnie zdobyły drugie miejsce, ustępując jedynie niepokonanym tego dnia Chinkom.
Wioślarstwo jest w Polsce sportem o wielkich tradycjach i sukcesach. W Tokio zdobyliśmy 19 medali Igrzysk Olimpijskich (w tym cztery złote), a poza tym mamy na koncie 48 medali mistrzostw świata seniorów (w tym 12 złotych) oraz 78 medali mistrzostw Europy (w tym 14 złotych). O tym, że dyscyplina ta przechodzi niemal z pokolenia na pokolenie, może świadczyć przykład Marty Wieliczko, którą na lotnisku Fryderyka Chopina witała mama Małgorzata Dłużewska, która w 1980 roku w Moskwie zdobyła srebro w dwójce wioślarskiej. Polska załoga w czwórce kobiet robi stałe postępy. 5 lat temu podczas Igrzysk w Rio mieliśmy medal brązowy, a jeszcze wcześniej w Londynie byliśmy tuż za podium. Panie zapowiadają, że powalczą również w Paryżu. Podczas konferencji w Warszawie powiedziały, że chcą jednak przez kilkanaście dni odpocząć od sportu. Zaznaczyły też, że medal nie przyszedł im wcale łatwo.
„Rozgrzewka się nam nie udała. Starty próbne nam też nie wyszły. Płynęłyśmy na start bardzo zestresowane, ale to opadło, kiedy stanęłyśmy na starcie. Kiedy włożyłyśmy pióra do wody wtedy pomyślałam: «To jest tu i teraz, to jest ten dzień, to do niego się przygotowywałyśmy». Były trudne warunki pogodowe, więc przez pierwszy «tysiąc» uczyłyśmy się tych warunków, tej fali. Pierwszy «tysiąc» nie był nasz, był tylko próbą. Od «tysiąca» naprawdę zaczęłyśmy jechać razem, jechać swoją jazdę. Pojawiło się w łódce porządne hasło: «Razem». (…) Na 300 m do końca Agnieszka powiedziała: «brąz». Wiedziałyśmy wtedy, że jest dobrze. 200 m do mety Agnieszka mówi: «srebro». Myślę sobie: Matko Boska zaraz powie «złoto»! To był bardzo szybki finisz. Skoczyłyśmy na srebrze. Po wyścigu spojrzałam na tablicę i pomyślałam: Jest! Mamy pierwszy medal dla Polski” – relacjonowała nasza medalistka Marta Wieliczko podczas spotkania ze swoim krajanami z Grudziądza. Medalistka podkreślała, że czuła ogromne wsparcie od kibiców. Dziękowała, że w Tokio byliśmy razem.
Warto zaznaczyć, że tytularnym sponsorem Polskiego Związku Wioślarskiego jest Grupa Enea.
„Zdobycie medalu Igrzysk Olimpijskich w Tokio, to wielki wyczyn. Dowód, że pasja, zaangażowanie, ciężka praca pozwalają zapisać się w historii polskiego sportu. Jako sponsor PKOl, Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej, a także Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, czujemy wielką dumę z sukcesu czwórki podwójnej kobiet, ale i wyników pozostałych osad wioślarskich, które dały z siebie wszystko podczas startów w Tokio. Dziękuję za pozytywne emocje i radość jaką nam wszystkim dałyście. Wielkie gratulacje!” – mówił Paweł Szczeszek, prezes Enei. Jak się okazało później to nie był ostatni medal dla naszego kraju w sportach wodnych.
Szybsi od wiatru
Emocji nie zabrakło także przy okazji kolejnego polskiego medalu. Przed igrzyskami mało kto wspominał o sztafecie mieszanej. Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic, Karol Zalewski i Kajetan Duszyński sięgnęli jednak po złoty medal olimpijski. Biało-czerwoni już w półfinale pokazali, że są niesamowicie mocni. Czasem 3.10,44 poprawili rekord Europy. Już wówczas mówili, że przetrwa on tylko 24 godziny, a w finale będzie jeszcze lepiej. Jak powiedzieli, tak zrobili. Przed finałem sztab szkoleniowy reprezentacji Polski zdecydował się na pokerową zagrywkę i zmienił 3 z 4 zawodników w porównaniu do półfinału. Trener Aleksander Matusiński urósł w oczach kibiców na jednego z największych trenerów w historii polskiej lekkoatletyki. W finale polscy zawodnicy nie dość, że pobiegli po zwycięstwo, to jeszcze przy okazji pobili rekord Europy.
Warto dodać, że Natalia Kaczmarek to jedna z bardziej utalentowanych polskich lekkoatletek, która w Tokio rywalizowała również indywidualnie i w sztafecie kobiet. Co ciekawe, prywatnie jest ona dziewczyną polskiego kulomiota Konrada Bukowieckiego. Jak zdradziła w jednej z rozmów, przed jego startem pożyczyła mu medal, aby się nim natarł. Ta terapia na niewiele się zdała, a nasz kulomiot nie był w formie na igrzyska. To o tyle szkoda, że jeszcze rok temu był murowanym kandydatem do medali. Zresztą żaden z kulomiotów nie dostał się nawet do finału konkursu olimpijskiego. Wracając jednak do złotego wyścigu Polaków, nie obyło się bez kontrowersji. Ta akurat dotyczyła reprezentacji USA, która w półfinale została zdyskwalifikowana za błąd techniczny. Ostatecznie jednak organizatorzy pozwolili wystartować sztafecie amerykańskiej w finale, zrzucając winę na sędziego. Była to o tyle dziwna decyzja, że reprezentanci Stanów Zjednoczonych przyznali się do błędu. Nawet szybcy Amerykanie nie byli jednak w stanie zatrzymać rozpędzonej polskiej ekipy. Sztafety w Tokio pokazały swoją moc. Srebrny medal zdobyła nasza sztafeta 4 razy 400 metrów kobiet. Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic wynikiem 3.20,53 poprawiły rekord kraju. Wygrały Amerykanki - 3.16,85.
Dwójki specjalnością
To zaskakujące, ale pierwsze trzy medale w Tokio zdobyliśmy w sportach drużynowych. 3 sierpnia po srebrny krążek sięgnęły kajakarki. Karolina Naja i Anna Puławska zdobyły srebrny medal w konkurencji K2 500 m. Dwójka kajakarska to polska specjalność, a medale w tej konkurencji zdobywamy od igrzysk w Sydney w 2000 roku. Należy dodać, że każda kolejna dwójka ma łączność kadrową z poprzednią. Karolina Naja, startując razem z Anną Puławską w K2 500 m w kajakarskich regatach Igrzysk w Tokio, wywalczyła swój trzeci medal olimpijski w tej konkurencji.
„Wszystkie są tak samo wartościowe, ale droga do tego była najcięższa” – mówiła po zawodach Karolina Naja. Od kilkunastu miesięcy zawodniczka jest bowiem mamą. Jak stwierdziła, tego medalu nie byłoby bez pomocy najbliższych, w tym jej partnera, który wspierał ją w powrocie do sportu.
„Przez ostatni rok pełnił funkcję mamy, gdy ja wyjeżdżałam na zgrupowania bez dziecka. Nie było to łatwe. Zawsze żartował, że nie zdobyłabym moich wcześniejszych medali, gdyby nie on. Natomiast przy tym śmiało możemy powiedzieć, że gdyby nie jego wsparcie i jego decyzja «dobra, wracaj do sportu, spróbujemy», to nie byłoby mnie tu dzisiaj” – mówiła po starcie Naja.
Jej partnerka z łódki Anna Puławska z kolei debiutowała na igrzyskach. Tuż po sukcesie podkreślała, że nie może uwierzyć w to, co się stało. Co ciekawe Puławska ma siostrę bliźniaczkę, z którą rozpoczynała kajakarską przygodę. Warto zaznaczyć, że w finałowym wyścigu udało się dosłownie o włos wyprzedzić Węgierki. W tym przypadku szczęście było przy Polsce, ale żeby nie było tak kolorowo, koło nosa brązowy medal przeszedł Marcie Walczykiewicz w K-1200 m. Nasza wicemistrzyni olimpijska w tej konkurencji z Rio (2016) zajęła 4 miejsce, przegrywając medal o 0,269 sekundy. Jak powiedziała, czwarte miejsce jest skutkiem błędu popełnionego na starcie, bo jak uważa polska kajakarka, brązowy medal był w jej zasięgu.
Karolina Naja i Anna Puławska dołożyły w Tokio jeszcze drugi medal – brązowy. Zdobyły go w przedostatni dzień mistrzostw jako załoga czwórki K4 500 m, ulegając tylko Węgierkom i Białorusinkom. Skład medalowej ekipy uzupełniały Justyna Iskrzycka i Helena Wiśniewska. Karolina Naja stała się najbardziej utytułowaną polską kajakarką w historii. Eksperci podkreślali, że polskie kajaki w Tokio poradziły sobie bardzo dobrze, zdobywając dwa medale i dwukrotnie ocierając się o podium lądując na 4 miejscu.