O rok dłużej niż zwykle czekaliśmy na czas Igrzysk Olimpijskich. Mimo że pandemia odcisnęła piętno na imprezie, nie zabrakło jednak tego co w sporcie najważniejsze – emocji. W przeżywaniu sportowych zmagań towarzyszyła nam Enea, która prowadziła kampanię #RazemPoEmocje.
Wielkie zaskoczenia
W Tokio nie obyło się również bez miłych zaskoczeń. Szok świata sportowego wzbudził Patryk Dobek, który został pierwszym polskim medalistą olimpijskim w biegu na 800 m. Jego historia jest niesamowita i unikalna w dziejach zawodowego sportu. Do niedawna Dobek biegał na 400 m przez płotki, a dystans postanowił zmienić kilka miesięcy temu. To był strzał w dziesiątkę, bo wynik w 400 m przez płotki w Tokio okazał się zabójczy i Polak nie miałby tam czego szukać. Jak twierdzi Dobek, zwycięzca biegu – Norweg Karsten Warholm z czasem 45,94 sekundy – osiągnął lepszy wynik na tym dystansie niż on kiedykolwiek i to biegnąc bez płotków. Dlatego też polski olimpijczyk wzbudził niemałe zainteresowanie w Tokio, startując na 800 metrów i zdobywając brąz. Co ciekawe, Patryk Dobek jest żołnierzem, a ściślej mówiąc marynarzem Marynarki Wojennej.
Gdy wydawało się, że nic już nas nie zaskoczy, złoto w chodzie na 50 km zdobył Dawid Tomala. Sport, o którym Polska po sukcesach Roberta Korzeniowskiego zdążyła zapomnieć, nagle wstał z kolan. Szok był tym większy, że 31-letni Polak do tej pory nie miał żadnych sukcesów na arenie międzynarodowej. Urodzony w Tychach zawodnik był w 2011 roku młodzieżowym mistrzem Europy w chodzie na 20 km. Specjalizował się właśnie w tym dystansie, a o tym, by pójść na 50 km, zdecydował kilka miesięcy temu. Dość powiedzieć, że dystans 50 km ukończył… po raz drugi w karierze. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że sport jest nieprzewidywalny. Zwycięstwo smakuje tym lepiej, że najprawdopodobniej chód na tym dystansie po raz ostatni gościł na Igrzyskach Olimpijskich.
W sumie Polska zdobyła w Tokio 14 medali. Cztery złote, pięć srebrnych i pięć brązowych. Oznacza to, że za nami najlepsze igrzyska w XXI wieku. Wynik napędzili przede wszystkim lekkoatleci. Dziewięć medali olimpijskich, w tym cztery złote, zdobyli w Tokio właśnie oni. Pierwszy raz w historii polskich startów w igrzyskach przedstawiciele „królowej sportu” wywalczyli więcej niż osiem miejsc na podium.
Łzy porażki
Wiele momentów z Igrzysk zapamiętamy na długo. W Tokio rywalizowała w tenisie stołowym nasza wyjątkowa zawodniczka Natalia Partyka. To polski fenomen, gdyż niepełnosprawna olimpijka jak równy z równym mierzy się z najlepszymi na świecie. Tym razem doszła do 2 rundy, gdzie musiała uznać wyższość Egipcjanki Diny Meshref.
„Po wynikach setów możecie zobaczyć, że pojedynek był naprawdę bardzo wyrównany. W tym meczu dałam z siebie wszystko, walczyłam o każdy punkt i zostawiłam przy stole kawał serducha. Niestety na Egipcjankę to było za mało... Zabrakło naprawdę niewiele, ale taki właśnie jest urok sportu, zwłaszcza w którym tak dużo i tak szybko się dzieje... Dziękuję Wam za wszystkie wiadomości, doping, słowa wsparcia i otuchy oraz trzymane kciuki! Jesteście NAJLEPSI!” – napisała na Facebooku nasza najlepsza zawodniczka w tenisie stołowym. Warto zaznaczyć, że Enea wspiera również polską reprezentację tenisa stołowego.
Powodów do dumy mieliśmy więcej, choć nie zawsze wiązało się to z dorobkiem medalowym. Zaskoczeniem z pewnością był pływak Krzysztof Chmielewski. 17-latek awansował do finału na 200 metrów stylem motylkowym, bijąc rekord Polski 17- i 18-latków. Ostatecznie zajął 8 miejsce. Dla ekspertów to zapowiedź przyszłej wielkiej kariery. Trudno w to uwierzyć, gdy pomyśli się o sukcesach Otylii Jędrzejczyk, ale był to pierwszy polski finał od 2012 r.
Świetnie spisała się Aleksandra Mirosław, która zajęła czwarte miejsce w finale olimpijskich zawodów w kombinacji we wspinaczce sportowej. Nasza zawodniczka pobiła rekord świata w czasówce, pokonując ścianę w 6,84 sekundy. To sprawiło, że do końca liczyła się w walce o medale. Niestety w trójboju zgromadziła za mało punktów, by sięgnąć po brązowy medal. Już dzisiaj jednak wiadomo, że nasza sportsmenka będzie murowaną kandydatką do medalu olimpijskiego za trzy lata w Paryżu. Będzie miała wtedy 30 lat, a więc będzie u szczytu formy.
Część sportowców była bardzo blisko medali, ale ostatecznie musieli uznać wyższość rywali. Aleksandra Kowalczuk w taekwondo dosłownie otarła się o brązowy krążek, ale przegrała decydującą walkę z Brytyjką Biancą Walkden. O sporym pechu może mówić Piotr Myszka w windsurfingu. Zawodnik w Rio był na 4 miejscu. W Tokio taką samą pozycję zajmował przed ostatnim wyścigiem. Musiał zdecydowanie atakować, by wyprzedzić Francuza. Tuż po starcie przez chwilę wydawało się, że szczęście będzie po stronie Polaka, jego główny rywal został wyeliminowany przez sędziów z wyścigu. Gdy już wyglądało na to, że Myszka będzie miał brąz, również u niego doszukano się złamania przepisów. Falstart w decydującym wyścigu zabolał w Polsce tak bardzo, że większość kibiców uznała go za błąd sędziów.
Bolała również porażka naszych siatkarzy. Kibice od tygodni twierdzili, że to najmocniejsza drużyna w historii, która może przełamać ciążącą na naszym teamie klątwę ćwierćfinału. Miało być jak nigdy, a skończyło się jak zawsze. Po zaciętym meczu z Francuzami siatkarze przegrali awans do półfinału. Po meczu byli zdruzgotani, ale podnosili się na duchu. Podobną akcję w internecie zaczęli również kibice.
Zareagował na to nasz trener. „Mam łzy w oczach, kiedy widzę tak duże wsparcie od was wszystkich. Polska ma rzeczywiście najlepszych fanów na świecie. Nie udało się nam na Igrzyskach Olimpijskich, ale wy pozostajecie najlepsi. Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach wrócimy. Wasz trener” – napisał Vital Heynen
To chyba najlepiej świadczy o tym, że w czasie Igrzysk Olimpijskich byliśmy razem i przeżywaliśmy wszystko z naszymi sportowcami, w czym pomogła kampania Enei #RazemPoEmocje. Świadczą o tym podkrążone oczy Polaków, którzy przez ostanie dni nie wysypiali się, wstając na relacje w środku nocy. Emocji w Japonii nie zabrakło i jak to w sporcie miały gorzko-słodki smak.
Tekst: Jowita Rusiecka
Źródło: opoka.org.pl